Poucza go o napisaniu "Zwierciadła miłości".
Pokora jest zaiste wielką cnotą świętych, pod warunkiem że jest szczera i dyskretna. Pokora nie może być nawet po części zafałszowana, by później nie wpadła w świętokradztwo nieposłuszeństwa. Prosiłem cię mój bracie, albo raczej nakazałem ci, nie, zaklinałem cię, Boga mając na świadka, byś napisał coś dla mnie odpowiadając na skargi pewnych (mnichów), którzy borykają się (w przejściu) z większej niedbałości do surowszych dróg (życia mniszego). Nie potępiam cię ani nie obwiniam, że się wymigujesz (z tego zadania), jednakże czynię ci wyrzut z powodu twego uporu. Może być pokorą usprawiedliwianie się, ale czy jest pokorą nie zgadzanie się? Wprost przeciwnie, "bunt jest jak grzech czarnoksięstwa, a odrzucenie zgody jak przestępstwo bałwochwalstwa"1.
Skarżyłeś się, że twoje barki, słabe niczym (barki) kobiece, nigdy nie powinny nosić wielkich ciężarów, i że roztropniej jest nie przyjmować proponowanych ciężarów niż upadać pod ich ładunkiem, raz je przyjąwszy. To co polecam więc może być ciężkie, może być żmudne, może być niemożliwe. Ale nawet wtedy nie masz żadnej wymówki. Utrzymuję dalej swoją opinię i ponawiam swoją prośbę. Cóż zrobisz? Czyż nie ten, za którego Regułą ślubowałeś iść wiernie, powiedział: "Podwładny musi wiedzieć, że tak właśnie jest dla niego najlepiej i ufając Bożej pomocy niech będzie posłuszny"2? Zrobiłeś coś powinien, więcej nie. Zrobiłeś tyle, ile mogłeś. Wskazałeś racje twojej niemożności, mówiąc że masz małą wprawę w naukach –faktycznie prawie niewykształcony- i że poszedłeś na pustynię nie ze szkół, ale z kuchni, gdzie utrzymując się niczym wieśniak i chłop pośród zboczy i wzgórz harowałeś siekierą i młotem na codzienny chleb; tam gdzie atmosfera sprzyja bardziej milczeniu niż mówieniu, gdzie koturn (wysokie obuwie) mówców nie ma przystępu do odzienia ubogiego rybaka.
Przyjmuję wdzięcznie twoje usprawiedliwienia, ale czuję że one raczej bardziej podsycają niż gaszą iskrę mojego pragnienia, ponieważ dla mnie ma większą wartość to, że tworzysz coś, czegoś się nauczył w szkole, nie gramatyki, lecz Ducha Świętego, i być może dlatego, że "przechowujesz ten skarb w naczyniu glinianym, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z ciebie"3. A jakże miłym jest to, że przez zapowiedź przyszłości zostałeś przeniesiony z kuchni na pustynię. Być może cieleśnie służąc w królewskim domu został ci powierzony czasowo pokarm, tak byś pewnego dnia w domu naszego Króla mógł dostarczyć duchowego pożywienia osobom duchowym, i pokrzepić głodnego pokarmem Słowa Bożego.
Ale ja nie obawiam się stromych i wyboistych zboczy czy głębokich dolin, ponieważ w tych dniach wzgórza ociekają słodyczą a doliny mlekiem i miodem; doliny obfitują w zboże4; miód jest czerpany ze skał i olej z najtwardszych kamieni5; a na zboczach i wzgórzach są pastwiska owiec Chrystusowych. I tak myślę, że z twoim młotem będziesz mógł wykuć sobie z tych zboczy coś, czego byś nigdy nie otrzymał dzięki bystrości twojego utalentowanego umysłu czerpanego z półek książkowych szkolnych mistrzów; a czasami w upalne południe, w cieniu drzew, będziesz mógł wyczuć rzeczy, których byś nigdy nie wyniósł ze szkół. Dlatego oddaj chwałę, nie sobie, nie sobie, lecz Jego imieniu6. Łaskawy i miłosierny Pan, pomny na swe cuda, nie tylko wyciąga zrozpaczonego z bagna nieszczęścia i błotnistego trzęsawiska, z osławionego domu śmierci i z mułu nieprawości, lecz zachęca bardziej grzeszników do pełniejszej nadziei dając wzrok niewidomemu, pouczając człowieka nieuczonego i niewykwalifikowanego (w szkołach). Dlatego, skoro każdy kto cię zna, będzie wiedział, że twoje osiągnięcia nie są twoimi, po co się czerwienić, po co denerwować, po co udawać? Dlaczego, w porządku głosu tego, który dał, odmawiasz oddać to, co ci dał? Obawiasz się znaku arogancji lub zawiści innych? Jakby ktoś napisał kiedykolwiek coś wartościowego bez znoszenia zazdrości! Albo mógł byś być oskarżony o arogancję, kiedy jako mnich zastosowałeś się do poleceń opata!
Dlatego, nakazuję ci, w imię Jezusa Chrystusa i Ducha naszego Boga, na ile te rzeczy zostały zauważone przez ciebie w długiej medytacji, byś ich nie zaniechał zanotować, (pisząc) o doskonałości miłości, jej owocach i prawidłowym porządku. I tak w tym twoim dziele niech będzie można zobaczyć niczym w zwierciadle: czym jest miłość, ile słodyczy jest w jej posiadaniu, w jaki ucisk się wpada w (przypadku) egoizmu, który jest jej przeciwieństwem; jak cierpienie zewnętrznego człowieka, wbrew temu co uważają niektórzy, nie zmniejsza lecz raczej wzmaga wielką słodycz miłości, i w końcu jaki rodzaj dyskrecji winien być zachowany w jej praktykowaniu. I aby oszczędzić twoją skromność, niech ten list zostanie umieszczony na początku twego dzieła, tak by cokolwiek w "Zwierciadle miłości"7 (bo właśnie taki tytuł nadajemy tej książce) mogło drażnić czytelnika, nie było przypisywane tobie, któryś uległ moim (namowom), ale mnie, który cię zobligował wbrew twojej woli. Bądź mężny8 w Chrystusie, drogi bracie!